4 lipca 2007

Web do polityki

Ma ten, kto prowadzi w ogóle jakąś politykę webową.

Wszyscy wiedzą, że Internet jest ważny. Wszyscy wiedzą, że trzeba tu być, ale nikt nie myśli o tym, w jaki sposób tu być. Nawet jeśli politycy czy partie mają estetyczne i w miarę sensowne serwisy WWW, to praktycznie nie są one odróżnialne od innych, a w wyszukiwarkach zamiast pojawiać się wysoko na konkretne hasła związane z programem danej opcji politycznej (ekologia, liberalizm, podatek liniowy czy cokolwiek innego, co jest dla niej charakterystyczne i ważne) pojawiają się tylko czasem na pierwszych pozycjach na hasła związane z nazwiskiem wybranego polityka (jeśli nie jest to Nowak czy Kowalski rzecz jasna) lub ewentualnie na frazy ośmieszające czy obraźliwe. Chyba nie tędy droga do wyborców przez Internet…

Problem polityki webowej dotyczy całego świata. Również Amerykanie nie są do końca dobrze przygotowani w tym względzie, ale zamierzają to zrobić przed następnymi wyborami. A co będą robić i co warto robić? Przede wszystkim konstruować treść serwisu z jednej strony w oparciu o główne założenia programowe, z drugiej - o popularne i często wyszukiwane przez internautów tematy. Pierwsze być może pozwoli odróżnić się od konkurencji online, drugie - zdobyć większą popularność w Internecie.

Przykład z naszego podwórka?

Gdy głośno w kraju o ekologach, bo akurat buduje się drogę, która niszczy środowisko i wszyscy wyszukują w Internecie haseł związanych z ekologią, na pierwszej stronie z wynikami wyszukiwania powinna / mogłaby pojawiać się strona partii, która temu problemowi nadaje szczególną rangę w swoim programie. Niestety... nie pojawia się. Szansa zmarnowana.

Gdy społeczeństwo żywo zainteresowane jest tematem służby zdrowia, bo wiele się akurat dzieje w tym obszarze, internauci wpisują w wyszukiwarkach popularną frazę "reforma służby zdrowia". I co? I nic! W top 50 wyników nie ma ani koalicji, ani opozycji. Nie ma ani jednego odnośnika do oficjalnego serwisu partii, która w ten sposób mogłaby / powinna docierać do ludzi z własnymi pomysłami. Szkoda...

Gdy ktoś szuka w Sieci informacji o podatku liniowym, bo nie wie co to jest, dostaje linki do encyklopedii, serwisów finansowych, tygodników opiniotwórczych etc. Nie otrzyma natomiast odnośnika do opcji politycznej, która powinna / mogłaby / chciałaby być z tym kojarzona lub po prostu wypowiedzieć się na ten temat i przekonać internautów (argumentami ZA lub PRZECIW) do własnego stanowiska.

Eh... sprężajcie się ludzie (to do polityków ;) bo pozycjonowania nie załatwia się w jeden wieczór ;)

--
Aneta Mitko


Udostępnij:

2 komentarzy:

Anonimowy pisze...

co prawda to prawda

Anonimowy pisze...

Ciekawa kwestia, nigdy nie zwróciłam na to uwagi... wygląda na to, że liderzy partii powinni zatrudniać nie tylko speców od wizerunku i marketingu politycznego, ale też od pozycjonowania:) Podane przykłady aż biją po oczach. Jeśli zgodnie z wykształceniem będę miała kiedyś do czynienia z polityką/politykami, podsunę im ten pomysł